Tsigunz Fanfara Avantura to w wolnym tłumaczeniu: ogniowe strzelby współczesnej cyganistyki, szybcy i niebezpieczni królowie turbo groovu, cyniczni romantycy na granicy fałszu, po prostu tygrysy surowego brzmienia nu-gypsy.
Autor: Paweł Bydelski
Mam trąbkę – uczę się, aby coś tam na niej wykrzesać, a jestem na początku tej muzycznej drogi. Aby trąbka grała, trzeba ją często czyścić i pielęgnować. Rozkładać ją na części pierwsze, wycierać za pomocą szmatek i wyciorów, oliwić i smarować części przesuwne. Ten nawał czynności połączony z głośną naturą trąbki, a także sposób w jaki należy dzierżyć ten wspaniały instrument skłania do porównań – trąba to broń!
Po tym wstępie przejdę do meritum TsiGunz – Fanfara – Avantura. TsiGunz – bo to takie „Cygany muzyczne”, które za przedłużenie dłoni mają dęciaki i pałki – dzierżone jak broń. Fanfara, bo fanfara. A Avantura? Bo nie można się nie ruszać, gdy grają – tak potężna, organiczna i pulsująca fala dźwięku obliguje do ruchu!
Ci muzyczni partyzanci, we krwi mający bałkański rytm, sprawili swą magiczną awanturę w suwalskim Pubie Komin w ramach Teatr-Akcji. Jak zwykle – jeden z najciekawszych koncertów roku zaserwowało nam właśnie Stowarzyszenie „Nie Po Drodze”. Zadowoleni muzycy to domena suwalskich koncertów w ramach niezależnych inicjatyw, więc i dobra sława suwalskiej sytuacji muzycznej została podtrzymana.
Ostatni goście opuszczający klub kilka minut po północy to byli właśnie składowi gwiazdy wieczoru. Po wieczór wczorajszy na koncertach okraszonych w takim stopniu instrumentami orkiestrowymi bywałem głównie w sejneńskiej Białej Synagodze i Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej. Tym bardziej, mając na uwadze jakość i profesjonalizm wydarzeń i zapraszanych gości w Sejnach, jestem dumny, że to wydarzenie miało miejsce w tak bliskim mi miejscu, jakim jest Komin Pub – nowa, a mentalnie stara, kolebka suwalskiej alternatywy.
Motocykliści muzyczni, pracujący jak dobrze wyregulowany silnik, zabrali nas w poważną podróż po muzyce Bałkanów. Goście tegoż wydarzenia w gorącej i dusznej atmosferze klubu nie przestawali wylewać z siebie ostatnich kropli potu i gotowi byli bawić się choćby do upadłego, stąd potężne jak sama orkiestra okrzyki i prośby o bis zostały wysłuchane.
Jeśli nie byliście na tym koncercie, to powróćcie do początku tego wywodu i zanotujcie dobrze nazwę owej bomby poznańskiej, która tenże wywód spowodowała. Zróbcie to! Bo nie wiadomo kiedy pojawi się okazja, aby ich znowu usłyszeć w Suwałkach. Na pocieszenie – niebawem będą w Olecku.
Fot. Paweł Szwedek, Marcin Wasilewski, Wojciech Otłowski – www.wojciech-otlowski.pl oraz DubRAT
zdjęcia na pierwszą kurtynę powalają, świetna robota!