Reklama

Ludzie duchy Martyny Wojciechowskiej w „National Geographic Polska” (przeczytaj fragment)

Data:

- Reklama -
Źródło: National Geographic Polska (materiały promocyjne).
Źródło: National Geographic Polska (materiały promocyjne).

W majowym numerze magazynu National Geographic Polska redaktor naczelna podejmuje szokujący temat polowań na albinosów w Tanzanii. W tym kraju bielactwo oznacza wyrok śmierci, i to nie z powodu groźnych dla skóry promieni słonecznych. W XXI wieku, w turystycznej Tanzanii, na chorych na albinizm urządza się polowania, a z części ich ciał produkuje magiczne eliksiry i amulety.

Film dokumentalny pod tytułem Ludzie duchy (reżyseria Martyna Wojciechowska i Marek Kłosowicz), traktujący o tym problemie został właśnie nominowany do prestiżowej nagrody Złotej Nimfy na festiwalu w Monte Carlo.

Na łamach National Geographic Polska Czytelnicy znajdą obszerną analizę problemu w artykule autorstwa Martyny Wojciechowskiej, najnowsze informacje na temat sytuacji albinosów w Tanzanii i fotoreportaż Marka Arcimowicza.

W języku suahili albinosi nazywani są zeru-zeru, czyli ludzie duchy. Od chwili narodzin żyją w zagrożeniu śmiercią lub kalectwem, a części ich ciał są na czarnym rynku warte więcej niż kość słoniowa. Niektórzy Tanzańczycy wierzą bowiem, że wytworzone z nich eliksiry przynoszą szczęście i bogactwo, a albinosi po śmierci wcale nie umierają, lecz znikają.

NG Polska_ludzie duchy 2Temat polowań na albinosów w Tanzanii był poruszany przez Martynę Wojciechowską w cyklu dokumentalnym Kobieta na krańcu świata (produkcja TVN). Bohaterką jednego z odcinków była 17-letnia Kabula – albinoska dziewczyna z okładki tego wydania National Geographic Polska. Kilka lat temu została brutalnie napadnięta, a oprawcy odrąbali jej rękę maczetą. Kabula trafiła do zamkniętego ośrodka Buhangija na północy kraju, gdzie zamieszkała wraz z innymi dziećmi chorymi na bielactwo. W tej chwili jedynym sposobem rządu Tanzanii na zapewnienie albinosom bezpieczeństwa jest izolacja, trzymanie ich za wysokim murem i drutem kolczastym.

Historia Kabuli poruszyła Polaków tak bardzo, że w zorganizowanej przez Martynę Wojciechowską i Fundację „Między Niebem a Ziemią” akcji zebrano 100 tys. zł na spełnienie jej największego marzenia – Kabula chce zostać prawnikiem.

NG Polska_ludzie duchy 3– Podróżuję od lat i byłam w wielu miejscach, które niejednokrotnie zadziwiały mnie ze względu na odmienność kulturową. Zawsze jednak powtarzam, że jestem tylko dziennikarzem i nie mam prawa oceniać i mierzyć świata swoją miarą. To, co zobaczyłam w Tanzanii, jest jednak przykładem jawnego łamania praw człowieka w imię czarnej magii. Tym ludziom odrąbuje się ręce i nogi, codziennie grozi im ogromne niebezpieczeństwo, dlatego trzyma się ich w zamkniętych ośrodkach, pozbawiając tym samym kontaktu z rodziną. Stopień okrucieństw popełnianych bardzo często także wobec dzieci sprawił, że nie mogłam tak po prostu wrócić do rzeczywistości, musiałam podjąć jakieś działania. Chcę nagłośnić ten temat, wszyscy musimy wywrzeć nacisk na rząd Tanzanii, żeby zajął się tym problemem, trzeba prowadzić akcje edukacyjne na ten temat – powiedziała redaktor naczelna Martyna Wojciechowska.

Odcinek programu Kobieta na krańcu świata o albinosach nominowany został w 2014 roku do nagrody Grand Press w kategorii reportaż telewizyjny. Film dokumentalny Ludzie duchy (obszerniejsza wersja festiwalowa, 45 minut, reżyseria Martyna Wojciechowska i Marek Kłosowicz) zgłoszony został na liczne zagraniczne festiwale filmowe. – Przyznanie Złotej Nimfy w Monte Carlo nastąpi 18.06, ale sama nominacja spośród setek nadesłanych dokumentów jest już wyróżnieniem – dodała Martyna Wojciechowska.

Poza okładkowym artykułem o ludziach duchach w majowym wydaniu National Geographic Polska można przeczytać m.in. o mieście Detroit, symbolu amerykańskiego przemysłu samochodowego, które po spektakularnym upadku czeka na odrodzenie. Miłośników zwierząt i lepszego poznawania świata może zainteresować artykuł o wzbudzających sympatię i fascynujących inteligencją delfinach – okazuje się, że niektórzy naukowcy wierzą w możliwość rozmowy z tymi ssakami. Redakcja sprawdza również, jakie mogą być skutki wyginięcia pszczół, przybliża wciąż dziką rzekę Mekong w Azji Południowo-Wschodniej, na której mnożą się jednak zapory, proponuje także na łamach marsz Drogą św. Jakuba – doznanie duchowe zarówno dla chrześcijan, jak i ludzi niereligijnych.

W multimedialnym e-wydaniu na tablety Czytelnicy znajdą fragmenty filmu Ludzie duchy, rozmowę z Martyną Wojciechowską o kulisach powstawania artykułu i filmu, wywiad z fotografem Markiem Arcimowiczem, autorem fotoreportażu z Tanzanii oraz dodatkowe galerie zdjęć. Wydanie można pobrać w Google Play oraz App Store.

Informacje o numerze 05/2015:
Pierwszy dzień sprzedaży: 27 kwietnia 2015 r.
Objętość: 132 strony
Cena: 12,99 zł.

Białe ofiary czarnej magii
Tekst: Martyna Wojciechowska
Zdjęcia: Marek Arcimowicz
National Geographic Polska nr 5/2015

NG Polska_maj 2015Największym wrogiem albinosów jest słońce. Ale nad Jeziorem Wiktorii groźniejsze są noc i sąsiedzi, którzy do drzwi pukają z maczetami.

Był późny wieczór, około godziny 23. Trzej mężczyźni zaczęli się dobijać do pogrążonego w mroku domu. Po chwili wyważyli drzwi wielkim kamieniem i wtargnęli do środka. – Krzyczeli, że chcą pieniędzy. Mama płacząc, powtarzała, że nie ma. Wtedy zaczęli nas bić – głos Kabuli jest tak spokojny, jakby ta historia wcale jej nie dotyczyła.

– Złapali córkę, przenieśli do drugiego pokoju, rzucili na łóżko, a pod ramię podłożyli kawałek drewna. Po chwili usłyszałam trzy cięcia maczetą. Odrąbali jej rękę – wspomina matka Kabuli, Lemi, wygładzając fałdy kolorowej spódnicy.

– Straciłam przytomność – Kabula ścisza głos, odwraca głowę i nieruchomo patrzy w okno.

Mężczyźni zagrozili, że jeśli rodzina nie będzie siedzieć cicho, przyjdą ponownie i „załatwią ich wszystkich”. Przerażona Kabula szeptała: – Ja umieram, mamo, za chwilę umrę.

I pewnie by umarła, gdyby nie sąsiedzi, którzy zabrali ją do szpitala. Nieśli nieprzytomną z bólu dziewczynę kilka kilometrów aż do głównej drogi, gdzie po kilku godzinach udało się zorganizować transport samochodem.

Patent na bogactwo

Dziś na czarnym rynku kończyny i genitalia osób chorych na albinizm warte są więcej niż kość słoniowa, cały „zestaw narządów” – nawet 75 tys. dolarów. Kwoty, jakie można otrzymać za zamordowanie i dostarczenie ciała, stanowią równowartość ponad stu rocznych zarobków przeciętnego Tanzańczyka. A jeśli dodać do tego fakt, że co druga osoba nie ma tu pracy, napad na albinosa staje się atrakcyjnym, zresztą jednym z niewielu dostępnych sposobów na wzbogacenie się. Dla porównania roczny budżet Tanzańskiego Stowarzyszenia Albinosów (TAS), które walczy o ochronę 17 tys. ludzi dotkniętych bielactwem, nie przekracza 15 tys. dolarów.

– Pokusa zarobku jest tak duża, że żyjemy w ciągłym strachu – mówi Josephat Torner z TAS, również chory na albinizm. – Wrogiem może być każdy: przyjaciel, krewny, znajomy.

On sam, choć ma żonę i dzieci, nie może normalnie mieszkać w swoim domu. Przychodzi tam pod osłoną nocy, nikogo nie uprzedza o swojej wizycie w obawie, że zostanie wydany handlarzom.

Z wyroku genów

NG Polska_ludzie duchy 4Brak pigmentu w skórze, włosach i tęczówce oka sprawia, że albinosom trudno jest się ukryć wśród czarnoskórej ludności. Przyczyną albinizmu, lub inaczej bielactwa, jest rzadka mutacja genu, który odpowiada za syntezę barwnika melaniny. Na świecie przypadłość ta dotyka jedną na 15 tys. osób. W Tanzanii albinosi rodzą się 10 razy częściej. Dlaczego? Naukowcy nie są zgodni, ale prawdopodobnie gen ten pojawił się tu po raz pierwszy, a rozprzestrzenił się tak szybko, bo ludzie dotknięci bielactwem często łączyli się w pary. Czasu na życie nie mają jednak zbyt dużo – statystycznie zaledwie 2 proc. chorych dożywa czterdziestki, w Tanzanii umierają średnio w wieku 30 lat. Brak naturalnej ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym, jaką daje melanina, w gorącym i suchym klimacie równikowym oznacza natychmiastowe poparzenia, groźbę utraty wzroku i rozmaite choroby skóry, od owrzodzeń po nowotwory. Dlatego albinosi z ukrycia wychodzą dopiero po zmierzchu, niczym duchy.

28-­letnią Mariamu Stanford, tak jak Kabulę, napastnicy też obudzili w środku nocy. Była wtedy w ciąży, prosiła, by nie robili jej nic złego. Obiecali, że jeśli nie będzie krzyczeć, utną jej tylko jedną rękę. Kobieta ze strachu milczała, ale gdy odrąbali kończynę, zawyła. Wtedy odcięli też drugą, wrzucili do worka i uciekli. 17-­letnia Vumilia Makoye została niemal poćwiartowana na oczach rodziny. Napastnicy wywlekli ją na dwór i ucięli obie nogi.

NG Polska_ludzie duchy 5Rodzina na sprzedaż

O losie albinosów zdecydował naukowy eksperyment, który przeprowadzono 60 lat temu nad Jeziorem Wiktorii. Z powodu nadmiernej eksploatacji i zanieczyszczenia środowiska w tym największym jeziorze w Afryce i trzecim co do wielkości na świecie drastycznie spadły połowy ryb. Wtedy władze zdecydowały wpuścić do zbiornika ogromne okonie nilowe – żarłoczne ryby, które zwykle żyją w dużych rzekach, takich jak Wolta, Nil i Kongo. W zamkniętym akwenie z ponad 300 opisanych tam gatunków szybko wytrzebiły blisko 200, a populacja powszechnie występujących w Jeziorze Wiktorii pielęgnic spadła o 90 proc. Kiedy ludzie zaczęli głodować – a z zasobów jeziora żyje 25 mln osób – wystarczyły sugestie szamanów, że amulety z albinosów rozwiążą problem. To nakręciło spiralę przemocy.

Za bramą porzucenia

Dzieci z ośrodka w Buhangija nie są sierotami, na ogół mają żyjących rodziców. To, co zmieniło się po akcji edukacyjnej rządu, to wzrost liczby dzieci oddawanych do zamkniętych szkół. Czasem odbywa się to wbrew woli rodziny, a maluchy przywożone są z eskortą policji. Częściej jednak przyjeżdżają z rodzicami autobusem, a matki z ulgą zostawiają tu potomstwo. Wychowywanie albinosa to dla nich przekleństwo, wstyd, ale też dodatkowe ryzyko. Według pozarządowej organizacji Legal and Human Rights Center (LHRC) w ciągu pięciu lat w Tanzanii zlinczowano co najmniej 3 tys. osób, głównie kobiet, które posądzono o czary. A urodzenie albinosa jest na to niezbitym dowodem. Według ludowych przesądów jest on bowiem owocem romansu z demonem, który nie tylko odmienił skórę dziecka, ale i podarował mu magiczne moce. Kiedy więc tu dotrą w afrykańskim upale, matki wpychają maluchy za bramę – cała procedura przekazania dziecka trwa kilkanaście minut – po czym odchodzą. Prawie żadna nie wraca.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij:

Reklama

Najczęściej czytane

Przeczytaj więcej
Powiązane