#pandarade
#pandarade

#pandarade – rozpoczynamy nowy cykl na portalu „Niebywałe Suwałki” – felietonów, myśli luźnych, komentarzy dotyczących rozmaitych tematów, kwestii aktualnych, wymagających uwagi. Autor tekstów pozostanie anonimowy, ale na pytania i uwagi chętnie odpowie za naszym pośrednictwem: redakcja@niebywalesuwalki.pl

Budżet Obywatelski 2017

Głosowanie zakończone, wyniki ogłoszone. Kwota 2 milionów złotych umożliwi realizację 8 projektów (pełny wykaz projektów do realizacji: http://www.niebywalesuwalki.pl/2016/10/ze-srodkow-z-budzetu-obywatelskego-powstana-sciezki-chodniki-i-psi-park/). Czy suwalczanie dokonali słusznego wyboru?

Tomasz Kubaszewski wyraził spore wątpliwości w ostatnim numerze „Nowin Suwalskich” (nr 43 (91) z 25 października 2016 r.). Redaktor naczelny „Nowin Suwalskich” zauważa, że wydanie 100 tysięcy złotych na Psi Park (edukacyjny plac zabaw dla psów) to jednocześnie brak tych pieniędzy na takie inwestycje jak: plac zabaw dla dzieci, parking i nowy chodnik. Czy w takim razie Psi Park to słuszny wydatek?

„Tylko, po co w takim razie są władze, wybierane i opłacane przez tych samych mieszkańców? Myślałem, że po to, by pieniądze na psie parki wydawać dopiero wówczas, gdy z kasą nie ma już co robić” — pisze Kubaszewski.

Ma rację? Czy suwalczanie to idioci, którzy nie odróżniają potrzeb pilnych od fanaberii? Czy należy odebrać im budżet obywatelski i powierzyć lokalnym władzom wydawanie całości publicznych środków?

Tu pojawia się pewien problem. Jeśli uznamy, że ludzie nie dorośli do decydowania o budżecie obywatelskim, tym bardziej powinniśmy uznać, że nie dorośli też do wybierania władz, nieprawdaż? A przecież władze naszego miasta nie dysponują budżetem rzędu 2 milionów w skali roku, ale znacznie większym (budżet na 2016 rok to 329 milionów złotych, w tym blisko 45 milionów złotych na inwestycje; szczegóły na temat budżetu miasta Suwałki na rok 2016 tutaj), w dodatku decydują o długofalowej polityce miasta.

Być może redaktor wierzy, że zidiocenie obywateli w przypadku wyborów władz lokalnych nie ma znaczenia, bo ktokolwiek zostanie wybrany, gdy tylko zostaje władzą, w jakiś cudowny sposób staje się oświecony, więc podejmuje tylko słuszne i korzystne dla miasta decyzje. Ja w to nie wierzę. Albo mieszkańcy są zdolni do dokonywania własnych wyborów, albo nie są. Ale jeśli nie są, to nie są w żadnym przypadku — ani przy budżecie obywatelskim, ani tym bardziej przy wyborze władz lokalnych.

Psy i koty

Mój znajomy z dawnych czasów uważał, że ludzi można podzielić na dwa podstawowe typy: psy i koty. Każdemu przypisywał cechy jednego z tych zwierząt. Człowiek-pies jest wierny, przyzwyczaja się do osób; zadzierzga trwałe relacje, niczym te, które opisuje Lis Małemu Księciu. Człowiek-kot zaś to „egoistyczny drań”, gotowy „zaprzyjaźnić się” z każdym, kto oferuje korzyści (niekoniecznie żarcie i dach nad głową); przywiązuje się raczej do miejsc niż do ludzi.

Nie wiem, czy w przypadku psów i kotów można pozwolić sobie na takie generalizacje, ale podobno jest coś na rzeczy. Pewnie i Tobie nie jest obca „miejska legenda”, obrazująca różnice między psami i kotami. Zdarzają się przykre sytuacje, gdy starsza osoba, mieszkająca samotnie, umiera. Podobno znane są przypadki wierny psów, które umierały z żalu, wiernie tkwiąc przy swym panu. Podobno znane są też przypadki kotów, które nie mając innego pokarmu, nadgryzały ciało swego właściciela.

Tak, drastyczne. Nie wiem, czy to prawda (i wolałbym, by nie była), a jeśli tak, to czy można pozwolić sobie na generalizacje w stylu „każdy pies” czy „wszystkie koty”. A jednak, jak przypuszczam, i Ty szybciej przypiszesz dozgonną wierność psu niż kotu; i w drugą stronę — urodzonym samotnikiem szybciej nazwiesz kota niż psa.

Znajomy nie poprzestawał na samym podziale na ludzi-psy i ludzi-koty. Można by rzec, że stworzył całą „teorię”. Szczególnie wryła mi się w pamięć kwestia dotycząca podziału na cechy twarde i miękkie. Zdaniem kolegi człowiek-pies jest gotów inwestować w sprawy, które trudno jest zmierzyć, i których efekty trudno w jakikolwiek „twardy” sposób oszacować. Człowiek-kot z kolei, jak na „egoistycznego drania” przystało, liczy wszystko i wszystkich; to ten typ człowieka, który nie wie, czy dom jest ładny, zanim się nie dowie, ile kosztował — że posłużę się obrazem z „Małego Księcia”.

Quasi-rozumne czworonogi?

Nie wszystko da się przeliczyć na kilometry dróg, chodników i ścieżek rowerowych, liczbę osób, które z nich skorzystały.

Ludzie-psy podchodzą do budżetu obywatelskiego w nieco inny sposób. Drogi, place zabaw, parki, ścieżki itd. są oczywiście ważne — ale tylko dlatego, że są potrzebne ludziom. To człowiek jest ostateczną (pierwszą również) miarą użyteczności czy przydatności tego czy innego obiektu.

Kto ma zatem rację w sporze o budżet obywatelski — zwolennicy budżetu obywatelskiego czy pan Kubaszewski? Rację mają, paradoksalnie, obie strony. Zgadzam się z panem Kubaszewskim, że są sprawy ważne i ważniejsze. O pewnych kwestiach powinny decydować władze lokalne, bo miasto (albo inna jednostka administracyjna) to nie „tu i teraz”, ale historia, teraźniejszość oraz PRZYSZŁOŚĆ. Nie chcemy, by ta ostatnia była byle jaka, nieprawdaż? A jeśli ma być „jakaś”, to potrzebny jest plan, który będzie konsekwentnie realizowany. Infrastruktura powinna być częścią tego planu.

Ale sam budżet obywatelski jest potrzebny. Bo miasto to nie tylko infrastruktura czy ład przestrzenny — to także miejsce do miłego spędzania czasu wolnego. Place zabaw (także te dla ukochanych czworonogów; kotom, nawet jeśli to „egoistyczne dranie”, też się należy, bo mimo wszystko to pieszczochy i zwierzęta z klasą;), obiekty sportowe (np. siłownia pod chmurką, boiska, sprzęt do street workoutu, skate park, tor rowerowy) — chyba każdy z nas się zgodzi, że również te obiekty robią wiele dobrego.

Osobiście poszedłbym jeszcze o krok dalej. Przeznaczyłbym pewną pulę środków na projekty miękkie, związane z rozwijaniem świadomości obywatelskiej i budowaniem relacji między mieszkańcami. Piknik osiedlowy, koncert dla młodzieży i przez młodzież organizowany, spotkania i szkolenia (np. z networkingu) z ciekawymi ludźmi — czemu nie? Świadome społeczeństwo obywatelskie jest wartością samą w sobie. Poradzi sobie nawet wówczas, gdy na tę czy inną inwestycję zabraknie środków (a tych zawsze jest za mało; czego rok w rok dowodzi budżet obywatelski — nie ma pieniędzy na realizację wszystkich projektów). Im bardziej świadome i odpowiedzialne społeczeństwo, tym bardziej świadome są jego decyzje. Zdaje się, że tego pragnąłby również pan Kubaszewski.

Pewne jest jedno. Każdą dyskusję na temat kierunku, w jakim miałby pójść nasz budżet obywatelski (nawet jeśli tym kierunkiem miałaby być jego likwidacja), powinna poprzedzać refleksja na temat idei tkwiącej u podstaw demokratycznego społeczeństwa. Mowa o idei wyboru. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy możliwość dokonywania wyboru jest wartością? Ja uważam, że jest.

A co jeśli ludzie się pomylą? To samo, co zawsze. Omylność jest jedną z rzeczy, które czynią nas ludźmi. Ale przecież nie jedyną, prawda? To wypadkowa, na którą składa się nie tylko wolność wyboru, ale również rozum. Ktoś, kto odbiera człowiekowi prawo wyboru, w gruncie rzeczy neguje fakt, że człowiek jest sapiens, czyli istotą rozumną.

Ja się nie zgadzam na bycie sprowadzonym do roli quasi-rozumnego czworonoga, a Ty?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj